-Zamknij dupę!- wydarłam się, a potem rzuciłam telefon, z którego wydobywał się ten piekielny dźwięki rzuciłam go w głąb łóżka. Lekko uchyliłam powieki. Kopnęłam nogą telefon. Zobaczyłam, że drzwi się uchylają.
-Wstawaj- usłyszałam znajomy głos. Zerknęłam bardziej w tamtą stronę. To był mój kuzyn.
-Nie chcę- jęknęłam. Chłopak pokręcił głową.
-Masz wstać i zejść na śniadanie- zakomenderował.
-Fajnie jest marzyć, co nie? Ale wiesz, że większość marzeń się nie spełnia?- zrobiłam udawaną smutną minkę. Blondyn spojrzał na mnie z wyrzutem. Mimo wielkiej niechęci, z trudem podniosłam się z łóżka. Powlokłam się do rozpakowanych już walizek i jęknęłam. Rzuciłam okiem za szafę. Otworzyłam jej drzwi, a potem powędrowałam do łazienki z wybranymi ubraniami. Gdy przebierałam się, do głowy wpadł mi pewien pomysł.
-"A może by tak się im pokazać od tej mojej lepszej strony? W razie czego nie będą uważać mnie za jakiegoś szatana czy zło wcielone."- wywnioskowałam. Uznałam, że to bardzo dobry pomysł i z tego też powodu postanowiłam być miła.
Już ubrana wyszłam z łazienki. Zeszłam na parter, a potem znalazłam się w kuchni. Była tam już cała reszta. Żarli jakieś dziwne coś... Nie chciałam dociekać co to. Podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej jakąś sałatkę. Co się będę przemęczać?
-Egh... Zjedz coś porządnego- skarcił mnie kuzyn.
-To jest normalne- powiedziałam wzruszając ramionami.
-Ehh...- westchnął chłopak. Usiadłam do stołu i zaczęłam konsumować moje śniadanie. Gdy skończyłam, pobiegłam założyć buty, a potem zarzuciłam na ramię teczkę. Spojrzałam łagodnie na chłopców wciąż siedzących w kuchni. Zaśmiali się pod nosem, a potem wymienili jeszcze kilka słów po czym Niall wstał z krzesła.
-To gdzie ta twoja szkoła?- spytał chłopak.
-Masz- wręczyłam mu kartkę z dresem. Przyjrzał mu się dokładnie, a potem wyszliśmy. Wsiadłam do samochodu, na miejsce pasażera, a on - kierowcy.
-Nie walniesz w drzewo, co nie?- upewniłam się. Chłopak przecząco pokręcił głową. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Trwała lekcje, bo miałam na dziewiątą. Wyszłam z samochodu, tak jak i mój kuzyn. Mocno go przytuliłam.
-Kocham cię- powiedziałam.
-Dobrze się czujesz? Może masz gorączkę?- zapytał, po czym sprawdził mi czoło.
-Nie... O co ci chodzi? Nie mogę być miła..?
-Możesz...- wzruszył ramionami chłopak. Poczułam się urażona. Ja tu się staram być miła, a on co!? Egh... Chłopacy. Nic nie mówiąc oddaliłam się od blondyna. Otworzyłam drzwi wejściowe i natychmiast znalazłam się w szkole. Powędrowałam do mojej szafki. Włożyłam tam niepotrzebne rzeczy, a sama udałam się pod klasę od biologii.
***
-Jeszcze raz mnie wyzwiesz to pożałujesz!- krzyknęłam na wyprostowaną dziewczyną. Skrzywiła się jak po zjedzeniu cytryny.
-Ciekawe co mi zrobisz?- zakpiła blondynka.
-Oh... Wątpisz w moje siły? No to patrz!- wykrzyknęłam po czym mocno tupnęłam nogą i znacznie zbliżyłam się do dziewczyny.
-Dziewczynki!- krzyknęła z oddali dyżurująca nauczycielka. Obie zostałyśmy zaprowadzone do dyrektora. Siedziałyśmy na niewygodnych, zielonych krzesłach przed biurkiem dyra.
-Co to ma znaczyć? Czy mam wezwać waszych rodziców?- zapytał oburzony facet. Był czerwony, jak zresztą zwykle. Jego łysa głowa błyszczała przez padające na nią światło.
-Ja nic nie zrobiłam panie dyrektorze! Szłam spokojnie, a Megan podeszła do mnie i zaczęła wyzywać- skłamała wredna blondyna.
-Megan?- mężczyzna skierował wzrok na mnie. -Czy mam wezwać twoją mamę?
-Mama jest w USA
-W takim razie mogę wezwać twojego ojca
-On mnie nie kocha, więc gdy się urodziłam wyprowadził się i go nie znam- zachichotałam.
-W takim razie kto się tobą opiekuje?- spytał dyrektor chwytając za słuchawkę telefonu. Kurde... Sprzęt jak z lat osiemdziesiątych.
-Kuzyn- oznajmiłam.
-Więc czy możesz podać mi jego numer telefonu?
-Skoro pan chce... Ja i tak nic nie zrobiłam- oznajmiłam wyjmując telefon z tylnej kieszeni spodni. Zaczęłam dyktować numer Nialla. Tak bez obaw. Ja nic nie zrobiłam, nie mam się czego bać. Dyrek zapisał go najpierw na kartce, a potem wybił na telefonie. Przyłożył czarną słuchawkę do ucha. Usłyszałam sygnał.
-Halo?... Dzień dobry. Z tej strony Matt Robson, dyrektor gimnazjum nr 6 w Londynie.... Tak, w sprawie Megan.... Yhym... Czy może pan przyjechać?... Dobrze, bardzo dziękuję...- facio odłożył słuchawkę i spojrzał na mnie i Emily. Ten jego wzrok jest jak u lwa w klatce. Chce ci coś zrobić, ale wie, że jest bezsilny. Tak... Nasz dyro to kompletna ciota i nic więcej.
KILKA MINUT PÓŹNIEJ...
Do drzwi gabinetu dyrektora ktoś zapukał. Zapewne mój kuzyn. Ale się będzie działo! Jaki Emily dostanie opieprz od dyrektora! Hah, jaki ja mam zaciesz.
-Dzień dobry- powiedział blondyn i usiał koło mnie na drugim krześle. Spojrzał na mnie nerwowo, a ja na niego, nie zdając sobie z niczego sprawy. Nie wiem czym on się denerwuje.
-Nie martw się nie zabiłam nikogo- zachichotałam.
-Panie..?
-Niall Horan- przedstawił się chłopak, a blondi przetarła oczy z niedowierzaniem wciąż mrugając.
-No więc panie Horan... Megan wyzywała swoją koleżankę z klasy, a nawet podniosła na nią rękę. Było już sporo takich sytuacji, na razie z prawie wszystkich wyszła cało, ale jedna okazała się prawdą i podejrzewam, że Megan chciała się zemścić na Emily- objaśnił dyro. Mrugnęłam przechylając głowę na prawo. Aż nie chce mi się wierzyć jakie głupoty wydobywają się z jego ust.
-I dlatego zostałem wezwany?- spytał Niall.
-Tak. Megan nie chce się przyznać do winy. Nie da się z niego tak po prostu wycisnąć, jest twarda, a sprawa rozwiązana zostać musi- dodał pospiesznie dyrektor.
-Więc jak to było..?- dopytywał się blondyn.
-Emily? Możesz powiedzieć?- spojrzał na nią łysy mężczyzna. Dziewczyna potakująco pokiwała głową.
-Więc... Szłam sobie spokojnie korytarzem, a Megan tak nagle do mnie podbiegła i zaczęła wyzywać. Potem się jej spytałam o co jej chodzi, a ona podniosła rękę i chciała mnie uderzyć, ale nauczycielka temu zapobiegła- ponownie skłamała Emily. Parsknęłam ze śmiechem.
-Megan, uspokój się- skarcił mnie Robson.
-A wersja Meg?- spytał blondyn. Dziękuję! Kocham cię! nikt tutaj nie miał zamiaru się o to spytać. Wierzą tylko temu dziecku niedorozwiniętemu...
-Em... Meg? Może nam powiesz?- spytał "niewinnie" dyrektor.
-No więc... Prawdziwa historia tej parodii Emily brzmi tak... Ona szła korytarzem, a ja szłam w jej stronę. Przypadkowo, przechodząc obok niej zahaczyłam ją ramieniem. Ona krzyknęła "Co ty robisz dupo!?" i popatrzała na mnie jak na debila. Powiedziałam, że idę, a ona na to "Myślisz, że jesteś jakąś królową!? Lepiej trzymaj się ubocza!", no i ja na to zareagowałam tak, że krzyknęłam "A ty to niby co!? Prezydent!? Idź lepiej lizać nogi krowie!", a ona krzyknęła, że jestem ciotą i downem no i ja powiedziałam, że ma mnie nie wyzywać, bo pożałuje, a ona "Co ty mi możesz zrobić?" no i tupnęłam normalnie nogą, a ona już, że ją uderzyłam... Jaki żal- powiedziałam.
-Megan, proszę nie kłam- skarcił mnie dyrektor.
-Nie kłamię! Czy widzi pan gdzieś jakieś zaczerwienie, które świadczyło by o tym żebym ją uderzyła!?- oburzyłam się.
-Nie...- zawstydził się Robson.
-No właśnie- spojrzałam z triumfem na blondynkę, spaloną ze wstydu.
-Więc, podsumowując Megan jest niewinna- powiedział Niall, a ja uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Zaczerwienie już zniknęło, proszę pana!- próbowała obronić się Emily.
-I to jest dowód! Emily jest uczennicą wiarygodną i nie zdarzyło jej się skłamać, za to Megan...- spojrzał na mnie mężczyzna. -Możesz już wracać do domu. Nie ma co się zastanawiać- dodał.
-A jutro muszę przychodzić?- spytałam z nadzieją.
-Tak. Oczywiście, a ty co sobie myślałaś?- oburzył się mężczyzna w koszuli.
-Że życie jest ciekawe- parsknęłam po czym wyszłam z pomieszczenia, a za mną blondyn. Na samym końcu wyszła Emily. Nadal udawała niewinną żeby się Niall nie skapnął. Co za ciota. Przecież wszyscy powinni wiedzieć jaki to nie jest debil! Królowa szkoły... Ta, chyba dupy, a nie szkoły. Nienawidzę tej dupy.
***
-Czemu ona cię wrobiła?- spytał mój kuzyn gdy znaleźliśmy się w samochodzie.
-Bo to dupa. Nienawidzi mnie, a ja jej. I niech tak zostanie, chociaż wkurza mnie to, że przez nią już kilka razy zostałam zwieszona...
-I nic z tym nie zrobisz?
-A co mam robić? Walczyć z takim czymś? Słonko, z głupotą nie wygrasz- powiedziałam.
-Ale do końca dni nie wchodzisz na neta- oznajmił chłopak.
-Czemu!?- oburzyłam się.
-Bo powiedziałaś żeby lizała krowie nogi- zachichotał blondyn. Założyłam ręce na piersi i wgapiłam się w okno samochodu, do którego właśnie wsiadłam.
-Ale mimo wszystko, jesteś niewinna- chłopak poparł mnie natychmiastowo.
-Dzięki- powiedziałam i przytuliłam mocno kuzyna. Śmierdział czymś. Nie jestem pewna czym. Po prostu czymś od niego mocno waliło. Od razu się odkleiłam.
***
Odłożyłam długopis i zaczęłam machać w powietrzu obolałą dłonią. Zapisałam chyba jakieś 30 stron... Jak ja to robię!? Do mojego pokoju wparował Louis w samych bokserkach.
-Weź się ubierz- rzuciłam zerkając w jego stronę.
-Szukam moich spodni, bo któryś z tych debili mi je zabrał!
-To weź inne
-Nie!- parsknął i zaczął szperać po szufladach. Kręcił się po pokoju kilka minut. W końcu wyczerpany opadł na moje łóżko.
-Wstawaj grubasie!- wydarłam się i sięgnęłam pod łóżko. Wyciągnęłam stamtąd czerwone rurki, które Lou miał zwyczaj nosić. Rzuciłam mu je na twarz, ale jego wzrok opadł na moim biurku. Dokładniej na masie kartek, które się tam znajdowały.
-Co to?- spytał zaciekawiony.
-Opowiadanie- rzekłam obojętnie i usiadłam na krześle przed biurkiem.
-Chyba raczej książka- powiedział ze zdumieniem chłopak. Nadal był w samych bokserkach, o kilka centymetrów za blisko mnie. Zaczął czytać moje bazgroły. Po dziesiątej kartce wymiękł.
-To jest świetne! Idę pokazać chłopakom!- podekscytował się, po czym wybiegł z pokoju.
-A spodnie!?- krzyknęłam za nim, ale chyba nie usłyszał. Zaczęłam bazgrać serduszka na pustej kartce, a po jakimś czasie w moim pokoju pojawił się ten "zwierzyniec".
-Ty to napisałaś?- powiedział podekscytowany irlandczyk machając mi kartkami przed nosem.
-Nie. Święty Mikołaj to zrobił- parsknęłam.
-Jak ty to..? Przecież to jest rewelacyjne!- znów zaczęli się ekscytować.
-Normalnie. Talent... Taka siła, którą was przewyższam- zachichotałam. Oni wymienili spojrzenia.
-My też mamy talent- powiedział dumnie Hazza.
-A czy ja mówię, że nie? No macie, macie... Aczkolwiek nie pisarski- zachichotałam.
-Dobra... Idź spać- zakończył Niall. Bez oporu powędrowałam do łazienki z piżamą w ręce. Rozebrałam się do naga i szybciutko znalazłam się pod prysznicem. Puściłam ciepłą wodę, a potem wyszłam i wytarłam się błękitnym ręcznikiem.
***
Powoli zamknęłam oczy. Usłyszałam kroki. Do mojego pokoju wszedł chyba jakiś grubas, bo niemiłosiernie głośno chodził. Uchyliłam powieki. Zobaczyłam przed sobą kuzyna. Nie zauważył, że mam na wpół otwarte oczy. Lekko się uśmiechał. Pocałował mnie w czoło, powiedział "Śpij słodko" i wyszedł. I dobrze... Chcę spokoju gdy próbuję zasnąć.
-Wybaczcie, że musieliście czekać. •-• Następny rozdział we wtorek lub środę. c: